Nie porwała mnie ta dyskusja. Argumenty z obu stron nie były na tyle interesujące aby się tym filmem zachwycić.
Być może coś mi umknęło, ale ten film przypomina mi typowe rozmowy ze Świadkami Jehowy. Nie przedstawiają konkretnych argumentów, tylko ukrywają podteksty w kontekstach, podobnie jak Samuel L. Jackson. Opowiadał na przykładach, dlaczego Jezus jest miłosierny i dobry, podczas gdy on sam jest mordercą.
Tekst Samuela o tym, że Biblia uczy nas jak żyć i że jest zbiorem moralnym, osobiście mnie rozbawił.
Argumenty drugiej strony wcale nie były lepsze. Nie kwestionował istnienia Boga, tylko opowiadał dlaczego w niego nie wierzy. Skupiał się większość filmu na swojej depresji.
Brakowało mi czegoś takiego:
http://www.youtube.com/watch?v=BMRSCvx8ZeA