To nie o to chodzi że ktoś musiał zmienić swoje przyzwyczajenia. Chodzi o to że każdy może stracić pracę czy to dyrektor czy szeregowy pracownik, ze jak nagle zawita wizja bankructwa to inaczej się patrzy na różne rzeczy, że rodzina albo wspiera albo odchodzi... że albo przeczekasz i się podniesiesz albo...popełniasz samobójstwo...Wszystko zależy od nas. Grunt to się nie poddawać.